Nr 9 (Maj 2002)
- Westchnienie
- Szkoła Animatora 02.03.2002 - wywiad ze Sławkiem
- Szkoła Animatora 06.04.2002
- Z życia naszych grup: Tychy - Paprocany
- Informacje bieżące
- Świadectwo Teresy
- Bóg mnie odnalazł
WESTCHNIENIE
Duchu stale pobożny twardy i uparty
jesteś - a przecież nigdy cię nie widać
bo przez grzeczność udajesz że cię wcale nie ma
chociaż chcemy oglądać ręce oczy uszy
robić miny na pokaz żeby się podobać
żenić się by po kwiatkach kupować jarzyny
bądź już taki jak jesteś
lecz nie odchodź od nas
bo czas coraz prędszy
znów wiara niestała
od samego siebie najdalej do nieba
a ciało wciąż nie może uspokoić ciała
ks. Jan Twardowski
SZKOŁA ANIMATORA 02.03.2002 - WYWIAD ZE SŁAWKIEM
2 marca 2002 odbyły się kolejne zajęcia w Szkole Animatora.
Zespół muzyczny w czasie Szkoły Animatora został wzbogacony o brzmienie saksofonu sopranowego, z którego dźwięki wydobywał Grzegorz ze wspólnoty "Lud Chwały" (Graniczna).
Konferencję wygłosił Sławek Czajkowski - koordynator grup modlitewnych Odnowy w Duchu Świętym diecezji wrocławskiej. Poruszał on głównie sprawę ożywienia zapału animatorów w naśladowaniu Jezusa. Pytał każdego z nas:
Czy wciąż masz wiarę, która jest oczekująca i poruszająca ?
Po konferencji Sławek i jego żona Stasia udzielili wywiadu do naszego biuletynu. Wywiad, który przedstawiamy poniżej przeprowadziła Wiola:
SZKOŁA ANIMATORA 06.04.2002
Kolejna Szkoła Animatora odbyła się 6 kwietnia 2002, oczywiście w Murckach. Konferencję wygłosił ks. Tadeusz Skrzypczyk.
W małych grupach zastanawialiśmy się, co Katolicka Odnowa Charyzmatyczna może wnieść w takie obszary ewangelizacji jak: celebracja, głoszenie, posługa miłości oraz jakie dary są potrzebne, aby wypełnić te posługi.
Po przerwie na herbatę, kawę itp. dzieliliśmy się wspólnie owocami naszych przemyśleń.
Głównym wydarzeniem spotkania była Eucharystia. Homilię wygłosił ks. Tadeusz Skrzypczyk.
Z ŻYCIA NASZYCH GRUP: TYCHY-PAPROCANY
Grupa Ofiarowania Pana Jezusa w Świątyni
Grupa istnieje przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, od września 1992 roku. Powstała z części grupy modlitewnej istniejącej od 1983 roku przy parafii Ścięcia Jana Chrzciciela w Tychach.
Cotygodniowe spotkania modlitewne odbywają się w poniedziałki po Mszy Świętej wieczornej. Na spotkaniach dzielimy się własnymi przeżyciami dnia codziennego w rodzinie, w pracy zawodowej. Rozpoznajemy i radujemy się działaniem Boga w naszym zabieganym życiu. Modlimy się, wspólnie wielbiąc Pana. W naszej wspólnocie istnieje od dawna tradycja modlitwy wstawienniczej za konkretną osobę, albo w jakiejś trudnej ludzkiej sprawie. Członkowie grupy modlą się także codziennie za siebie, o jedność wszystkich wspólnot naszej diecezji.
Bierzemy także czynny udział w życiu parafii, np. przez zorganizowanie z naszej inicjatywy Tygodnia Rodziny Katolickiej, czy posługę w czasie parafialnych rekolekcji ewangelizacyjnych. Pogłębieniem przeżytych rekolekcji było seminarium Odnowy w Duchu Świętym.
Trwanie we wspólnocie modlitewnej "zrodziło" pomysł spotkań
formacyjnych i wyjazdowych z dziećmi niepełnosprawnymi
i ich rodzicami. Dzieci z grupy "Bratek" są dla nas wielkim
znakiem Bożej Miłości w każdym człowieku.
Wanda
INFORMACJE BIEŻĄCE
Dnia 14 marca 2002 zespół ewangelizacyjny naszego Rejonu został zaproszony przez ks. proboszcza z parafii św. Katarzyny w Jastrzębiu Zdroju do posługi na Mszy Świętej z modlitwą o uzdrowienie.
Mszy Świętej przewodniczył i homilię wygłosił ks. Tadeusz Skrzypczyk
Głównym przesłaniem spotkania było ukazanie bezwarunkowej miłości Boga do człowieka.
Następujące wspólnoty przeżywają seminarium Odnowy w Duchu Świętym:
- Chorzów
- Tychy Paprocany
- Siemianowice Śląskie
- Pszczyna
Serdecznie prosimy wszystkich o modlitwę w tej intencji.
ŚWIADECTWO TERESY
Mam na imię Teresa.
Moje życie tak naprawdę rozpoczęło się dopiero 9 lat temu, z chwilą urodzenia niepełnosprawnego dziecka. Wtedy nie byłam jeszcze świadoma, że będą to najpiękniejsze lata mojego życia.
Krzyś jest moim trzecim dzieckiem. Urodził się strasznie zniekształcony, bez niektórych partii mięśni barkowych i pośladkowych, z uszkodzonym układem nerwowym. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na normalne życie i funkcjonowanie. Mówili, że będzie leżącym kaleką do końca życia.
Był to dla mnie wielki wstrząs. W sercu miałam żal do Boga. Nie potrafiłam się modlić. Sytuację pogarszał fakt, że mąż po wypadku miał uszkodzony splot barkowy, kręgosłup i kolano, a ja jestem po trzech operacjach stawu biodrowego i mam jedną nogę krótszą o 4 cm. Mieliśmy też małe mieszkanie. To wszystko napawało mnie strachem.
Byłam załamana i gdyby nie mąż, który mnie pocieszał, trudno byłoby mi to przeżyć.
Jeździliśmy z Krzysiem do różnych lekarzy, mając nadzieję, że znajdziemy dla niego ratunek. Po dwóch miesiącach poszukiwań zostaliśmy dalej bezradni. Wtedy przyszła mi na myśl Maryja. Pomyślałam, że przecież Ona też była Matką i mnie zrozumie. Zaczęłam gorąco prosić o Jej wstawiennictwo. Pomoc Maryi przyszła błyskawicznie. Niespodziewanie udało nam się odnaleźć gazetę, w której był adres do pani doktor w Krakowie. Ona powiedziała nam, że choroba syna jest do wyleczenia przez rehabilitację. Jeździliśmy na szkolenia, a w domu ćwiczyliśmy z Krzysiem po kilka godzin dziennie. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa, że ktoś dał mi nadzieję. Krzyś zaczął się poruszać, a zniekształcenia powoli się korygowały. Poza tym bardzo dobrze rozwijał się intelektualnie. Zaczęłam marzyć, aby zaczął chodzić.
Ponieważ miałam więcej czasu z powodu przejścia na emeryturę zaczęłam czytać gazety. W jednej z nich przeczytałam o człowieku, który przez bioenergię czyni cuda. Pomyślałam, że może też uzdrowić Krzysia. Pojechaliśmy do niego. Zapewniano nas, że po kilku seansach nastąpi poprawa. Jeździliśmy, płaciliśmy i ... - nic. Znaleźliśmy innego, który miał mieć większą energię. I znowu to samo. Poszukaliśmy jeszcze trzeciego. Efekt był taki, że straciliśmy całe oszczędności, a obiecanej poprawy wcale nie było. Poza tym w naszym małżeństwie zaczęło się coś psuć. Ciągle kłóciliśmy się o to, kto ma co robić. Skończyła się harmonia a zaczęła się szarpanina. Ćwiczenia stały się dla nas uciążliwe. Byliśmy razem, ale tak naprawdę, to nie było życie.
Pojechałam z Krzysiem do sanatorium. Tam spotkałam osobę, która powiedziała mi o grupie Odnowy w Duchu Świętym oraz o modlitwie wstawienniczej o uzdrowienie. Ta modlitwa zainteresowała mnie szczególnie. Kiedy wróciłam do domu poszłam na spotkanie modlitewne, ale nie miałam odwagi od razu prosić o modlitwę. Na następnym spotkaniu usłyszałam, że Jezus żyje i jest wśród nas. Dowiedziałam się także, że Bóg mnie kocha, co było dla mnie zaskoczeniem, gdyż uważałam się za grzesznika.
Zaczęłam chodzić na spotkania - sama nie wiem dlaczego. Wkrótce zaczęliśmy przychodzić wraz z mężem. Dowiedzieliśmy się, ile zła może wyrządzić bioenergoterapia. Przypomnieliśmy sobie nasze małżeństwo przed seansami bioenergoterapeutycznymi i po. Rzeczywiście szatan przez te seanse zburzył naszą miłość i harmonię małżeńską. Dziękowałam Bogu, że otworzył nam oczy.
Pojechaliśmy z mężem na rekolekcje. Tam spotkałam Jezusa. Doświadczyłam osobiście, że Jezus żyje i jest wśród nas. Oddaliśmy z mężem Bogu nasze życie - wszystkie nasze sprawy i problemy oraz życie naszych dzieci. I wszystko zaczęło być łatwiejsze. Jakby ktoś zdjął z moich pleców ogromny ciężar. Każdy problem, który mamy oddajemy Jezusowi, a On nas prowadzi.
Przez udział we Mszach Świętych z modlitwą o uzdrowienie zrozumiałam, że nie tylko Krzyś potrzebuje uzdrowienia, ale także ja. Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy z tego, że i dusza może być chora, poraniona. Wielkim nieszczęściem było dla mnie kalectwo ciała, a o kalectwie duszy nie myślałam.
Kiedyś mówiłam: "Boże, czemu dałeś mi takie dziecko? Teraz mówię szczerze i z pełną świadomością: "Boże, dziękuję Ci za to dziecko i za ten krzyż, bo dzięki temu spotkałam Ciebie - Najwyższe Dobro i Najwspanialszego Miłosiernego Ojca.
Za wszystko co jest w moim życiu, co jest i co będzie -
niech Bóg będzie uwielbiony!
Teresa (spisane 21.03.2002)
BÓG MNIE ODNALAZŁ
W roku 1991 dowiedziałam się o zabawie noworocznej organizowanej przez wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym przy parafii św. Tomasza Apostoła w Sosnowcu. Postanowiłam w niej uczestniczyć. Na tej zabawie zaciekawili mnie ludzie, którzy śpiewali i bawili się bez alkoholu. Byli przy tym bardzo radośni. Ta radość udzieliła się także mnie.
W czasie zabawy zorganizowano grę, w czasie której rozdawano losy z symbolami zwierząt. Ja wylosowałam ... owcę! Zrozumiałam, że Bóg odnalazł we mnie zagubioną owcę i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Od tego czasu chciałam żyć dla Boga. Bez przeszkód rzuciłam palenie papierosów. Wcześniej rzucałam dwa razy i nie udawało mi się samej. Doświadczyłam Bożej miłości. Odczuwałam wielką potrzebę modlitwy osobistej, także spotkania modlitewne bardzo mnie pociągały.
Postanowiłam zmienić pracę, która wymagała ode mnie dyspozycyjności przez 24 godziny na dobę. Nie była to łatwa decyzja, gdyż o nową pracę było bardzo trudno. Przez rok czasu, z ufnością w Bożą pomoc, szukałam pracy. I znalazłam ją w środowisku o wiele spokojniejszym, a co najważniejsze w wymiarze ośmiogodzinym.
Przeżyłam seminarium Odnowy w Duchu Świętym i oddałam swoje życie Jezusowi. Otrzymałam łaskę regularnego uczestniczenia w Eucharystii oraz w spotkaniach modlitewnych. Bóg nadał mojemu życiu sens. Nauczył mnie spostrzegać w sobie i w innych dary, których wcześniej nie zauważałam. Bóg wypełnił też moją samotność, która dawniej bardzo mi dokuczała.
Trudności, które spotykam w życiu nie zniewalają mnie, ale jeszcze bardziej uczą ufności i zawierzenia Panu.
Jezus Chrystus uporządkował moje życie. Tylko On otwiera moje serce
na innych. Uczy jak miłować i przebaczać. Dzięki Jezusowi jestem
świadoma wielu swoich słabości i dlatego bardzo Go potrzebuję.
Chcę głosić Jego miłość!
Maria